I co teraz? Nie mogę wrócić do domu, nie mogę iść do Davida, a Cynthia nie odbiera moich telefonów. Po prostu świetnie. Mam dwa rozwiązania. Albo od razu się zabić albo trzymać się z Paulem. Nie wiem, która z tych wersji jest gorsza.
-To co, zgadzasz się?- Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Paula.
-Co?
-Wpadniesz do mnie do domu?-Spytał z tym swoim uśmieszkiem.
-Co?-Powtórzyłam jeszcze raz. No tak. Przecież do szkoły też nie pójdę. Sobota. Czyli teraz mam iść z nim do domu. I może jeszcze poznam jego rodziców? Świetnie. Lepiej po prostu być nie może.
-Okej.
-Super. To już nie daleko.
Z ,,Tinley" do jego domu faktycznie nie było tak daleko. Najwyżej dziesięć minut.
I już po chwili stałam przed dużym, kremowym domem. Przed nim był mały podjazd, a obok śliczny ogródek.
Jego dom w środku niewiele różnił się od mojego. Duży hol prowadzący do salonu, a z lewej strony kuchnia. Po woli zdjęłam buty i powiesiłam kurtkę na wieszaku, Paul zrobił dokładnie to samo, a potem zaprowadził mnie do salonu. Po drodze do niego minęliśmy sporych rozmiarów ścienne lustro. On wysoki, z tym swoim kolczykiem w uchu, a ja? Zwykła dziewczyna, jakich jest na pęczki. Może jedyne co mnie wyróżnia, to te czarne włosy, których nigdy nie mogę ogarnąć.
-Napijesz się czegoś?-Spytał, gdy już siedzieliśmy w salonie. Pokręciłam głową. I dopiero teraz do mnie dotarło. Co ja będę robić z Paulem u niego w domu? I jak sądziłam po tym pytaniu zapanowała cisza.
-Ładny dom-odparłam po chwili. Nie odpowiedział, tylko cały czas się na mnie gapił.
-Ładna to ty jesteś-i w tym momencie wybuchłam śmiechem. No po prostu nie wytrzymałam.-Co cię śmieszy?
-Ty-odparłam powoli się opanowując.
-Czemu ty taka jesteś? Taka zamknięta w sobie?
Ta. I jeszcze będę mu się tu zwierzać z mojego życia.
-Nie chcesz słyszeć tej nudnej historii, o dziewczynce z Domu Dziecka. I jej dalszych potyczkach w różnorodnych szkołach. Zamknęłam się w sobie właśnie po tym. Moja dusza straciła wszelkie kolory. Życie jest brutalne, a ludzie ranią najbardziej. Dlatego zamknęłam się na wszelkie uczucia. Jeśli nie dopuścisz nikogo do siebie nikt cię nie zrani. Filozofia życia.
Po moim monologu lekko zaniemówił. No cóż. To były mocne słowa. Zazwyczaj się tak nie rozwodzę na temat swojego marnego życia. Ono i tak skrywa jeszcze wiele mrocznych tajemnic, o których nie chcę wspominać.
-Nie możesz się tak zamykać-odparł po chwili.
-Mogę. I już to zrobiłam-odparłam patrząc mu w oczy.
-A gdyby ktoś powiedział, że cię kocha? Co w tedy?
A gdyby ktoś powiedział mi, że mnie kocha. Haha. Aker to zrobił i co z tego wyszło? Jestem ścigana przez anioły, a on sam stanął po stronie Glidi i nawet nie próbował rotować Rebecki przed straceniem. I jeszcze się okazało, żę wszystko co robił było udawane. Miłość pierwsza klasa.
-Miłości nie ma. Miłość to iluzja.-Odparłam. I taka była prawda. Przynajmniej dla mnie. Nigdy nie poznałam czegoś takiego jak miłość. Nawet Emma i Harry nie adoptowali mnie dlatego, że coś do mnie czuli. Po prostu musieli.
-Nie możesz tak mówić. To egoistyczne do reszty świata-chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Możesz mnie wpuścić?-Usłyszałam drobny głos w progu drzwi, jednak nie dostrzegłam postaci wyglądając z salonu.
-Jesteś pewna?
I w tym momencie do salonu weszła Violin. Ubrana w biały sweterek i czarną rozkloszowaną spódnicę. Skrzywiłam się nieco na jej strój. W życiu bym się tak nie ubrała. Chwila. Co ona w ogóle tu robi!?
-Co tu robisz? -Spytałam wstając z kanapy bez żądnych gwałtownych ruchów. Jeśli ona tu jest i mnie znalazła, to anioły też muszą tu być. I Aker.
-Spokojnie.-Odparła podnosząc ręce do góry.-Jestem sama.
-O co tu chodzi?-Spytał Paul stojący za Violin. Chyba każdy byłby zaskoczony. Przychodzi do twojego domu dziewczyna, której nie znasz i każe ci się wpuścić.
-Możesz nas zostawić na chwilę?-Spytałam, a Paul udał się do kuchni.
-Czego chcesz?
-Przyszłam porozmawiać-odparła siadając na kanapie.
-To oni cię przysłali? - Spytałam wściekła.
-Nie-poprawiła tę swoją spódnicę.-Przysłał mnie Aker.
I na te słowa. Moje serce przestało bić. Po co ten dupek mi tu ją przysłał? Chyba tylko po to, abym ją mogła zabić pierwszą, a potem jego.
-Uspokój się-powiedziała widząc moją minę.
-Po co tu przylazłaś?-Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-To co widziałaś w Aprilfall... To nie była prawda.
Kolejny kit z tego przeklętego miejsca.
-Aker przysłał mnie, abym uzgodniła umowę. Masz kartkę i długopis?
Co!? Ta laska serio twierdzi, że cś ode mnie dostanie? No to się grubo pomyliła.
Violin widząc moją reakcje powoli wstała i ruszyła w stronę drzwi. Już sądziła, że sobie idzie, ona jednak podeszła do wieszaków i ze swojej torebki wyjęła kartkę i długopis, a potem znowu wróciła na kanapę w salonie.
-Ty chyba jesteś śmieszna! Nic nie podpiszę!-Krzyczała, ale ona na nic nie zwracała uwagi , tylko pisała coś na kartce.
-Oto umowa-odparła po chwili i podała mi kartkę papieru.
,, Tu nie możemy rozmawiać. Glidia nas podsłuchuje. Musimy stąd wyjść. Znam miejsce, gdzie nas nikt nie usłyszy. To nie mój plan. Aker ma wszystko pod kontrolą. Musisz nam zaufać, a teraz zachowuj się tak jak przedtem."
Spojrzałam na nią. Zaufać? Im? Aker ma wszystko pod kontrolą. Znowu on.
Zachowuj się tak jak zwykle. No dobra.
Zacznijmy przedstawienie.
-Ty chyba oszalałaś! Ty i ten cały Aprilfall!-Krzyczałam i oddałam kartkę Violin.
,,Prowadź"
Violin pokiwała głową. Nie wierzę, że to robię. Po raz drugi zaufałam Akerowi. Temu popieprzonemu aniołowi.
***
Violin zaprowadziła mnie do małej kamienicy przeznaczonej do rozbiórki. Szłyśmy i żadna z nas nie odezwała się ani słowem. W końcu zatrzymałyśmy się na drugim piętrze.
-Tu nas nie usłyszy.-Odparła i odwróciła się do mnie.-Mój tata się o to postarał, ale mamy mało czasu.
-Twój tata?-Spytałam nie wiedząc o co może jej chodzić.
-Tak, ale to bez znaczenia. Aker bardzo się cieszy, że uciekłaś z Aprilfall. W sumie to nie była część planu, ale nie szkodzi. Wszystko w najlepszym porządku.
-Część planu?
-Nie mamy czasu na rozmowę o starym planie. Czas na nowy. Po pierwsze, Aker jest aniołem. Okłamał cie, bo musiał. Po drugie, Rebecka życie i ma się dobrze.
Co za ulga, ale nadal nie mam zielonego pojęcia co się tu dzieje. I jaki udział ma w tym wszystkim Violin? W sumie o to samo co dziennie pytam siebie. Dlaczego ja? Dlaczego nie Sam z mojej szkoły? Ona świetnie byś odnalazła w całej tej spawie. A nie taka zwykła Amanda Kress.
-Nowy plan jest taki. Za wszelką cenę musisz się trzymać przy osobach, które nie wiedzą o aniołach. Inaczej cię porwą, a my z Akerem nie dopuścimy do wypełnienia się proroctwa.
-Przecież już od tak dawna czekają, aż się wypełni. Czemu mieli by przestać?-Spytałam lekko oszołomiona.
-Bo inne anioły nie wiedzą, co z tego proroctwa będzie miała Glidia. Jeśli proroctwo się wypełni to nie anioły z Aprilfall będą górą, tylko Upadłe Królestwo powstanie.
-Skąd macie takie dane?
-Zbieraliśmy je od dawna. I wszystko się poukładało. Kilka lat temu Glidia zawarła pakt z Vercerem, królem upadłych aniołów, i zobowiązała się do zrobienia wszystkiego co w jej mocy, aby to on stał się władcą. Dlatego wymyśliła proroctwo, które miało być na korzyść Aprilfall. Mówiła, że znalazła je w kronikach Starego Ludu, a tak na prawdę, to proroctwo końca świata, tylko Glidia zmieniła słowa na korzyść Vercera.
-Czyli obie jesteśmy przeznaczone na koniec świata?-Spytałam powoli wszystko rozumiejąc.
-Dokładnie tak. Obie miałyśmy skazać ludzi na śmierć.
-Zgromadziłaś te informacje z Akerem?-Spytałam z ciekawości i chyba czując lekką zazdrość.
-Po część. Większość zgromadziłam z ojcem.
I znowu ten ojciec.
-A kim on jest?-Spytałam i obserwowałam jej reakcje. Jej oczy nie patrzyły już na mnie tylko na swoje czarne kozaczki do kolan.
Wzięła głęboki oddech.
-Jestem córką diabła-wyszeptała.
Co!? Violin jest córką diabła. Ale to niemożliwe. Przecież...
Na ta wiadomość zabrakło mi słów.
Córka diabła.
-Jak to?-Tylko te słowa udało mi się wypowiedzieć.
-Po prostu. Moim ojcem jest diabeł. Zostałam zesłana na ziemię, aby siać zamęt, ale ja nie jestem taka jak on. Nie potrafię, a zresztą los chciał inaczej. Dostałam dar widzenia aniołów. Tak wyszło.
-Okey-Odparłam. Kurczę. A to niespodzianka.
-Też tak uważam. Kończy nam się czas. Musimy się zbierać i dotrzeć gdzieś, gdzie będzie masa ludzi.
-,,Tinley" powinno się nadać.
-W takim razie teraz ty prowadź.-Odparła i uśmiechnęła się szeroko. Kto by pomyślał, że ta dziewczyna może być córką diabła?
Teraz jestem już prawie pewna, że Violin odegra ważną role w całej tej sprawie. Może nawet większą niż moja.
Szalona dziewczyna
____________________________________________________
I znowu to samo : Przepraszam, że tak długo nie pisałam.
Postaram się pisać częściej.
Obiecuję.