sobota, 14 marca 2015

Rozdział dwudziesty trzeci


Stworzone, by siać chaos na Ziemi

Tak jak ustaliłam z Violin aniołowie dali mi spokój. Aker wmówił coś Glidii, że jeśli będę miała więcej czasu to przekonam się do proroctwa. Nie sądziłam, że ona jest aż tak naiwna, ale dzięki niej obowiązywał mnie Kodeks Bractwa. Żaden anioł nie mógł mnie porwać, czy nawet dotknąć, dopóki Glidii oczywiście nie wyjawi takiej woli.
Tak, więc przez chwilę mogłam żyć normalnie i wszystko sobie poukładać.
Aker jest aniołem i nigdy mnie nie kochał, Rebecka żyje, Violin jest córką diabła i obie miałyśmy zniszczyć świat, przez wspaniałomyślne pomysły Glidii.
I teraz nasuwa się pytanie. Która część z tego wszystkiego jest najbardziej szalona?
-Kress!-Usłyszałam nagle gdzieś za swoimi plecami. Sam. No oczywiście. Kogo można się spodziewać?
Szybko zamknęłam swoją szafkę i ruszyłam szkolnym korytarzem przed siebie. Ona jednak nie dała za wygraną.
-Kress!-Wykrzyknęła na cały głos i wszyscy momentalnie zrobili jej przejście przez środek hallu.
Nie chce i nie mam zamiaru z nią rozmawiać, bo wszyscy dobrze wiemy o co chodzi tej nadętej blondynce. Chodzi jej o Paula. Zapewne już jej ktoś doniósł, że byłam u niego w domu.
-Czy ty myślisz, że możesz sobie na to pozwolić?-Spytała naciskając na każde słowo.
Czy w jakim kolwiek świecie kiedyś znajdę święty spokój? Szkoła-nie, Aprilfall-nie. No ludzie. Chwila spokoju.
Powoli odwróciłam się w jej stronę i uśmiechnęłam się,co ją jeszcze bardziej zdenerwowała.
-Witaj Sam. Co u ciebie?-Odparłam spokojnie, rozglądając się po minach obserwujących nas uczniów.
-Ktoś zapomina się, co Kress? Już nie pamiętasz, że ja zawsze mam to co chce?
-Ja pamiętam o tym doskonale, ale inni chyba trochę mniej skoro nie chcą się podporządkować, nie?
Nagle wszyscy wstrzymali oddech. Postawiłam się Sam. No to nie był w sumie pierwszy raz, ale nigdy nie miałam takiej publiczności dookoła.
-Skończysz tak samo jak w poprzednich gimnazjach. Z tego też w końcu cię wyleją.-Odparła i odwróciła się na pięcie. Czy ona kiedykolwiek da mi spokój? Wątpię.
Powolnymi krokami wyszłam na szkolny dziedziniec. Nie panował tu zbytni tłok jak zwykle. Panoszyło się tylko kilku uczniów przywiązujących rowery do stojaków.
Nagle po plecach przebiegł mnie dreszcz. Czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Szybko się odwróciłam, ale nikogo nie dostrzegłam, chociaż byłam pewna, że ktoś za mną stał. Coś się dzieje. Dzień Proroctwa jest coraz bliżej.

***

Szybkim krokiem przemierzałam ulice, aby jak najprędzej dotrzeć do domu. Nadal miałam wrażenie, że ktoś mi się przygląda. 
Najszybciej jak tylko umiałam wpadłam do domu i już od progu spotkała mnie niespodzianka.
-Hej-odparłam, gdy zauważyłam Davida i Cynthię.-Co wy tu robicie?
-Hej. Muszę cię ostrzec-powiedział i po chwili dodał-proroctwo nie jest tym czym się wydaje.
A to mi nowość. Ten to ma wyczucie czasu. I co w ogóle robi z nim tu Cynthia?
-Wiem-odparłam.-Aker i Violin wszystko mi wyjaśnili. Po co przyprowadziłeś Cynthię?
Na chwile zaniemówił. Jego spojrzenie błądziło to ode mnie, to do Cynthi. Zupełnie tak jakby prosił o ratunek.
-Jesteśmy razem-powiedziała Cynhia podchodząc do niego i go przytulając.
No to teraz dali czadu. David i Cynhia. Kto by się spodziewał takiego związku? Ja na pewno w życiu bym nie wpadła na taki pomysł.
-Od kiedy wy ... tak razem?
-Od kilku tygodni-odparł David.-Przepraszam, że często nie odpierałem twoich telefonów, ale zazwyczaj dzwoniłaś zawsze, kiedy byłem z Cynthią.
-No dobra..., ale o co chodzi z tą akcją z proroctwem? Skąd wiesz?-Spytałam, a po chwili szybko dodałam-Czekaj! Powiedziałeś jej o wszystkim? O mnie i tak dalej?
Oboje pokiwali głowami.
-David! Teraz i ona jest w niebezpieczeństwie. Gratuluję pomysłu.
-Am, już tak nie przeżywaj. Nic jej nie będzie. 
-Nigdy nic nie wiadomo! Teraz ,kiedy sprawy mają taki obrót, wszystko może się wydarzyć.
-Amanda spokojnie.-Odparła, podeszła do mnie i położyła mi ręce na ramionach.-Wiem wszystko i pomogę ci się z tego wydostać. Pozbędziemy się tego daru.
I teraz przypomniały mi się słowa Davida. Jedyne rozwiązanie, aby pozbyć się daru, to zabicie swojego anioła stróża. Czy jestem wstanie się na to zdobyć?
-Damy radę-odparła uśmiechając się do mnie.
-Wiem-powiedziałam i przytuliłam się do niej.
Z uścisku wyrwał nas głoś Davida, który powiedział, że on i Cynthia powinni się zbierać, bo robi się ciemno. No cóż. Pożegnałam się ze swoimi przyjaciółmi  zostałam sama w domu. Rodzice jak zwykle pracują do późna nad jakimś ważnym projektem.
Do samotności można się przyzwyczaić.
Zeszłam do swojego pokoju i znowu poczułam, jakby ktoś mi się przyglądał. Dokładnie się obejrzałam. W całym domu nikogo oprócz mnie nie było. Jednak ...
Na ścianie mojego pokoju dostrzegłam przebiegający cień. Miałam rację. Nie byłam sama. Ktoś mnie obserwował.
Powoli obróciłam się wokół własnej osi, dokładnie obserwując każdy kąt. To nie mógł być anioł. Przecież od razu bym go zobaczyła.
Podmuch zimnego wiatru.
Oddech na mojej szyi.
Wstrzymałam oddech. Ktoś stała za mną. Powoli się odwróciłam. Stałam teraz twarzą twarz z jednym z mrocznych aniołów.
-Czego chcesz?-Spytałam z lekko drżącym głosem. Upadły anioł. Mam nadzieję, że nie przysłała go tu Glidia, bo jeśli tak to znaczy, że nadszedł już czas.
-Muszę cię zabrać do Aprilfall-odparł anioł i wyciągnął w moją stronę rękę.
Zamrugałam oczami i jeszcze raz spojrzałam na postać stojącą przede mną. Był to mężczyzna w wieku Glidii, ubrany cały na czarno, z skrzydłami w tym samym kolorze. Nie miał jakiś cech charakterystycznych.
Wzięłam głęboki oddech i chwyciłam jego dłoń. Nie mam zielonego jak działa pan Akera i Violin, ale to chyba nie jest jego część. Mam przeczucie, że będzie źle.
Stworzone, by siać chaos na Ziemi.

***

-I ponownie witamy pannę Kress.-Przywitał mnie głos Glidii po drugiej stronie chmurnych wrót.
-Po co te uprzejmości?-Spytałam głównie po to, aby ją zdenerwować. Ale chyba mi się nie udało. Z jej twarzy nie znikło opanowanie.
-Proroctwo wypełni się już za tydzień podczas Dnia Księżyca. Dnia, w którym wszystko się zaczęło.
-Co się zaczęło?-Odparłam, rozglądając się dookoła. Wszędzie panowała cisze. Nigdzie nie było nikogo oprócz mnie i Glidii. Upadły anioł, który mnie tu przyprowadził już gdzieś się ulotnił.
-Nie pamiętasz, co się stało 30 listopada?
Wiem. Już teraz wiem. Całkowicie zapomniałam o tym dniu. 30 listopada. Dzień, który miałam wpisany w kartę w Domu Dziecka jako dzień moich urodzin. Czyli ... Dzień, w którym wszystko się zaczęło. Urodziła się ja.
-Na czym w ogóle ma polegać proroctwo?-Spytałam. 
-Jak dobrze wiesz są dwa królestwa. Nasze-światła i Krempel-mroku. Dawno, dawno temu, gdy Aprilfall rządzili Mędrcy oba światy zawarły przymierze. Ale to dobro miało stać wyżej niż zło. Dla każdego był to dobry układ. Dla każdego z Aprilfall. Nikt nie pomyślał o ludziach z mroku. Krempel zgodziło się na tą umowę, tylko dlatego, że nie mieli ludzi, aby walczyć. Ale  pewnego razu czasy się zmieniły. Do Aprilfall wkradło się zło. I to ono objęło władzę, wmawiając poddanym o proroctwie, dla nich dobrym. Jednak ono jest tylko dla Upadłego Królestwa.
-Ty. Ty żyłaś w mroku, a potem obięłaś tron. Tutaj. W Aprilfall. To ty wciskasz kity o tym proroctwie każdemu komu popadnie.-Odparłam robiąc krok w jej stronę. 
-To przymierze było dobre tylko dla Elizabeth i Markusa. Byli słabymi władcami. I rodzicami zresztą też-powiedział, a w jej oku pojawił się dziwny błysk.-Tylko popatrz na siebie. No, ale włosy to masz po mamusi.
-Co?-To nie może być prawda. 
-Twoimi rodzicami byli władcy tego świata. Jesteś jakby dziedzicem tego wszystkiego. Szkoda, że nie mogłaś ich poznać-odparła i ruszyła prze siebie, a za mną pojawił się ten sam anioł, który mnie tu przyprowadził. 
-Pokaż pannie Kress nasze apartamenty więzienne.
Co? Rzuciłam się w jej stronę, jednak szybko została obezwładniona. 
-Co zrobiłaś moim rodzicom!?-Krzyczałam i szarpałam się, próbując uwolnić się uścisku anioła.
-Abym mogła mieć to co teraz, ktoś musiał się poświęcić. No cóż. Padło na twoich rodziców.-Odparła i zniknęła w chmurnych wrotach, a ja zostałam zaprowadzona do lochów.
Plan Akera chyba nie zadziałał. Gdzie on w ogóle się podziewa?
Stworzone,by siać chaos na Ziemi.
To bez sensu. Violin być może. W końcu jest córką diabła, ale ja? Ja jestem dziedziczką Aprilfall.
Moi rodzice byli aniołami, czyli ... Czemu ja nim nie jestem?
To robi się jeszcze bardziej szalone niż przedtem.
Mam nadzieję, że Aker i Violin mają jakiś inny pomysł. No, chyba, że to też część ich planu.
Już nie wiem co myśleć. Chciałabym, aby to wszystko się skończyło. Raz na zawsze.


Szalona dziewczyna

_____________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Najlepsza motywacja do pisania


7 komentarzy:

  1. Superowo , epicko nwm jakie jeszcze słowa użyć ale po prostu SUPER :) :D ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyne co mogę wydusić - WOW. :o
    Świetne.. A jak dla mnie mogą Akera zabić ,bo nigdy go tak naprawdę za bardzo nie lubiłam. :D
    Czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czytam = komentuję
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne :* pisz częściej proszę !! :* :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ale tutaj dużo sie dzieje! nie ma czasu na oddech! Ale to dobrze, akcja goni akcję, bardzo mi się podoba.
    Interesujący obrót sprawy na końcu - Kress dziedziczką Aprilfall?! Nie mogę sie doczekać co będzie dalej ;o

    ps: jak będziesz miała chwile wpadnij do mnie:
    http://dreaming-fangirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń