Rozejrzałam się dookoła, by zorientować się, czy w pobliżu nikogo nie ma. Podniosłam bukiet z wycieraczki i wróciłam do swojego pokoju. Gdy usiadłam na łóżku zauważyłam, że wśród róż znajduję się jakaś karteczka. Do tego momentu byłam prawie pewna, że kwiaty są od Akera, że chce mnie przeprosić.
Jednak się pomyliłam. Ten piękny, czerwony bukiet był od Paula.
,,Mam nadzieję, że nasz randka wypali"
Przeczytając to szybko wyrzuciłam bukiet wraz z liścikiem do kosza i z powrotem usiadłam na łóżku.
Znowu ktoś zapukał do drzwi. Tym razem był to Aker.
-Hej-odparł stojąc w drzwiach.
-Hej. Wejdź-powiedziałam i poszliśmy do kuchni.
-Am. To dla twojego dobra.
-Dla mojego dobra-powtórzyłam siadając przy wyspie kuchennej.-Dla mojego dobra mam mieć to przekleństwo i walczyć z upadłymi? Zastanów się co mówisz.
-To nie tak.
-A jak ?!-Wykrzyknęłam i uderzyłam pięścią w blat.
-Ostatnio wszystkie nasze rozmowy to kłótnie-zauważył i miał rację.
-A jak myślisz, czyja to wina?-Odparłam i zerwałam się z krzesła.
-Sądzisz, że to moja wina?
Przewróciłam oczami.
-A kto zawsze wszystko mi każe? Kto zawsze mi rozkazuje?
-Myśli, że to takie widzimisię?!-Odparł i wstał z krzesła.
-A nie?-Byłam coraz bardziej zła.
-Am ja się o ciebie troszczę-odparł i podszedł bliżej mnie.-Ja cię kocham.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nie powiedział mi tego tak prosto z mostu.
Aker podszedł do mnie i mnie przytulił. Wtuliłam się w jego i zapomniałam o naszej kłótni.
-Ufasz mi?-Zapytał po chwili.
-Tak-odparłam bez wahania i spojrzałam w jego błękitne oczy.-Ufam ci, ale mi nie rozkazuj.
Uśmiechnął się.
-A co z tą drugą dziewczyną z proroctwa?
-Rebecka się tym zajmuje. Już niedługo wszystko będzie wiadomo, a do tego czasu żyj normalnie. Tak jak zawsze chciałaś.
Spojrzałam na niego oczy, a potem na usta i go pocałowałam.
Nasz pocałunek był dość długi, bo przerwał go dopiero dzwonek do drzwi. Teraz to na pewno rodzice. Poszłam więc otworzyć drzwi. Otrzymałam po dwa całusy w policzek i rodzice dalej pogrążyli się w rozmowie na temat swojej pracy. Nawet nie zauważyli w kuchni Akera. On jednak musiał już iść. Tłumaczył się ważnymi sprawami.
Odprowadziłam go do drzwi i wróciłam do swojego pokoju.
-O co może mu chodzić?-Spytałam sama siebie patrząc na bukiet od Paula.
-A kto zawsze wszystko mi każe? Kto zawsze mi rozkazuje?
-Myśli, że to takie widzimisię?!-Odparł i wstał z krzesła.
-A nie?-Byłam coraz bardziej zła.
-Am ja się o ciebie troszczę-odparł i podszedł bliżej mnie.-Ja cię kocham.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nie powiedział mi tego tak prosto z mostu.
Aker podszedł do mnie i mnie przytulił. Wtuliłam się w jego i zapomniałam o naszej kłótni.
-Ufasz mi?-Zapytał po chwili.
-Tak-odparłam bez wahania i spojrzałam w jego błękitne oczy.-Ufam ci, ale mi nie rozkazuj.
Uśmiechnął się.
-A co z tą drugą dziewczyną z proroctwa?
-Rebecka się tym zajmuje. Już niedługo wszystko będzie wiadomo, a do tego czasu żyj normalnie. Tak jak zawsze chciałaś.
Spojrzałam na niego oczy, a potem na usta i go pocałowałam.
Nasz pocałunek był dość długi, bo przerwał go dopiero dzwonek do drzwi. Teraz to na pewno rodzice. Poszłam więc otworzyć drzwi. Otrzymałam po dwa całusy w policzek i rodzice dalej pogrążyli się w rozmowie na temat swojej pracy. Nawet nie zauważyli w kuchni Akera. On jednak musiał już iść. Tłumaczył się ważnymi sprawami.
Odprowadziłam go do drzwi i wróciłam do swojego pokoju.
-O co może mu chodzić?-Spytałam sama siebie patrząc na bukiet od Paula.
***
Dźwięk budzika to najgorsze co można usłyszeć o szóstej czterdzieści. Powoli, jak co dzień, wygramoliłam się spod ciepłej kołdry i zaczęłam się ubierać. Potem pokonałam schody na górę i zjadłam śniadanie. Rodziców już nie było. Pewnie znowu wyjechali do pracy przed szóstą. Ostatnio często się to zdarzało, bo rodzice pracowali na jakimś ważnym projektem dla Szwajcarii. Wszystko musiało być doskonałe.
Po bardzo obfitym śniadaniu, czyli dwóch kanapkach, wróciłam do pokoju, wzięłam torbę, ciepło się ubrałam, zamknęłam dom i ruszyłam na przystanek autobusowy.
Przez całą drogę wyglądałam przez okno, aż w końcu autokar się zatrzymał.
Wysiadłam i ruszyłam do szkoły. Przemierzając korytarz miałam nadzieję, że nie spotkam Paula, ale to było mało prawdopodobne. Mieliśmy szafki obok siebie.
-Hej-odparł, gdy otworzyłam szafkę.-I co?
-To zły pomysł, a zresztą ja mam chłopaka-odparłam myśląc, że się odczepi.
-W takim razie to nie będzie randka, tylko spotkanie koleżeńskie.
Zaśmiałam się.
-Ty nigdy nie odpuszczasz, co?
Pokręcił głową. W tym momencie zauważyłam Sam stojącą na końcu korytarza. Była wściekła.
-Czemu ja?
-Już wczoraj ci to mówiłem. Jesteś inna. Lepsza.
Że jestem inna to ja wiem, ale że lepsza?
-Rozmawiałeś z Sam?-Spytałam zmieniając temat.
-To ta z blond włosami? Rozmawiałem z nią tylko kilka minut. Powiedziała mi, bym na ciebie uważał i nie zawracał sobie tobą głowy., bo nie warto.
-To jej posłuchaj-odparłam zatrzaskując szafkę i ruszając do sali.
-Amanda-wyprzedził mnie i złapał mnie za ramiona, jednak ja szybko się wyspowodziłam.-Jedno spotkanie. Co ci szkodzi?
-A dlaczego tobie tak zależy?
Szybko go wyminęłam i ruszyłam w stronę sali od języka polskiego. Gdy weszłam do klasy nikogo jeszcze nie było, jednak zaraz po mnie zaczęli się zbierać inni i oczywiście Paul. Czemu musieliśmy trafić do jednej klasy?
Dzisiejszy dzień strasznie się ciągnął. Jedyne o czym marzyłam to wrócić do domu.
Po skończonych lekcjach szybko wyszłam ze szkoły, ale oczywiście Paul musiał mi towarzyszyć.
-Amanda. Jedno spotkanie. Już cię nawet nie proszę. Ja cię błagam-powiedział, gdy tylko znaleźliśmy się na dziedzińcu.
Ludzie...
Już dłużej nie wytrzymam. Nie zniosę codziennej serii tych samych pytań z jego strony.
-Dobrze-odparłam i gwałtownie się odwróciłam. Stałam teraz dokładnie pięć centymetrów od niego, a nasze oddechy się mieszały. Moje ciało przeszł przyjemny dreszcz.
-Jutro po szkole?-Odparł i uśmiechnął się. Ku mojemu zdziwieni coś było w tym chłopaku. Coś co mnie przyciągało i odpychało zarazem.
Staliśmy tak blisko siebie dość długo, aż nie usłyszałam swojego imienia, gdzie za moimi plecami.
-Aker?-Spytałam, gdy go ujrzałam.
-Richardson?-Powiedział Paul i zaczął się śmiać zasłaniając usta ręką.
-Evans-odparł Aker przez zaciśnięte zęby.
-To wy się znacie?-Spytałam oszołomiona i przeniosłam wzrok z Akera na Paula.
-To ja już pójdę-odparł.
-Najlepsze rozwiązanie, nie Evans?-Odparł Aker nie zmieniając tonu.-Ty chyba się z nim nie zadajesz?-Spytał, gdy Paul już odszedł.
-Ja nie, ale on raczej ze mną tak.
Aker nic nie odpowiedział, tylko objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę bramy.
-Masz wieści z Aprilfall?-Spytałam po kilku minutach drogi do mojego domu i bardziej się w niego wtuliłam.
Na dworze było dość zimno. No, ale czego można się spodziewać po jesieni. Krótkie dni, długie noce, masa liści ma ulicach i ten okropny mróz.
-Zapomniałbym ci powiedzieć. Mamy ją już w Aprilfall. Nazywa się Violin i jest o rok starsza od ciebie.
Zatrzymałam się i spojrzałam mu w oczy.
-Hej-odparł i położył mi ręce na ramionach.-Nie będziesz musiała wracać do Aprilfall i spełniać proroctwa.
-Jak to?
-Przemyślałem to co ostatnio mi powiedziałaś. Jeszcze nie wiem jak dostaniemy się do Nakroliela, ale coś wymyślę. Musimy jednak poczekać kilka dni, aż sprawa z tym twoim oddaniem daru przycichnie. Wtedy cię tam zabiorę.
-Aker!-Wykrzyknęłam radośnie. Niespodziewałam się takich słów z tego ust. Zarzuciłam mu ręce na szyję i go pocałowałam.
-Dziękuję-odparłam, gdy nasze usta się rozłączyły.
-Chodź. Odprowadzę cię do domu.
Szliśmy wtuleni do siebie przez ciemne uliczki spowite w listopadowej nocy, a dookoła fruwały wielobarwne liście.
Zwlekłam się z łóżka i wyciągnęłam kilka rzeczy z szafy, ale za moment schowałam je z powrotem. Spotkanie z Paulem. Nie chcę i nie mam zamiaru specjalnie dla niego się stroić, ale nie chcę też wyglądać jak totalny wyrzutek społeczeństwa.
Każda inna dziewczyna założyłaby miniówkę ledwo zakrywającą tyłek, ale ja w swojej szafie nie miałam żadnej sukienki ani spódnicy. Więc zostają spodnie. Czarne jak zwykle. Z bluzką będzie większy wybór. Posiadam czarne, czerwone i szare oraz kilka zielonych koszul w czarną kratę. Zdecyduję się chyba na szarą koszulkę z napisem ANGEL. Idealnie pasujacy do mojego życia.
Gdy weszłam do kuchni ma lodówce zauważyłam kartkę pozostawioną przez rodziców.
,,Pojechaliśmy do Cristal. Wiemy, że nie chciałabyś z nami jechać. Wrócimy jutro wieczorem. Kochamy cię. Rodzice."
Uśmiechnięłam się pod nosem. Może zbyt często nie rozmawiałam z rodzicami, ale na prawdę ich lubiłam. Wszyscy inni ciągnęliby swoje dziecko do znienawidzonej kuzynki. A moi kochani? Zostawili mi cały dom i masę pysznego jedzenia, jak się później okazało, gdy otworzyłam lodówkę, by zjeść śniadanie.
Ostatnio zauważyłam, że każdy mój dzień wygląda tak samo. Dzwoni budzik, ja ledwo wstaję z łóżka, wybieram praktycznie te same rzeczy do szkoły, jem śniadanie i jadę do szkoły autobusem. Brakuje mi wypadów i różnych akcji w Aprilfall. Ale no cóż. Trzeba żyć.
Powoli wysiadłam z autobusu i ruszyłam w stronę szkoły. Starałam się unikać Paula. Przynajmniej do naszego spotkania.
Dziś miałam dość mało lekcji. Polski, muzyka, matematyka, zajęcia artystyczne i chemię. Na każdym z tych przedmiotów siedzę dość daleko od Paula.
Po ostatniej lekcji chciałam czym prędzej wrócić do domu. Sądziłam, że zapomniał o naszej ,,randce", ale jednak nie. Dogonił mnie, gdy byłam już przy bramie.
-Co powiesz na kawę?-Spytał z tym swoim uśmieszkiem.
-Nie lubię i nie piję kawy-odparłam krzyżując ręce.
-To gorąca czekolada w ,,Tileney"
-Okay-westchnęłam.
Bo gdzie moglibyśmy iść? Preitown to małe miasteczko. Nic ciekawego, a ,,Tileney" to zwykła knajpa. Jednak w jej wyglądzie coś było. Przy dużych oknach stały dwa fioletowe fotele i mały, czarny stolik. Dalej w głębi lokalu stało pięć stolików po cztery krzesła przy każdym. Po przeciw ległej ścianie ciągnęła się lada, a za nią półki z masą ciast i innych smakołyków. W całym lokalu zawsze było przytulnie i pachniało cynamonem.
Na miejsce dotarliśmy w jakieś pięć minut, ponieważ nie znajdowało się zbyt daleko od szkoły, oraz dlatego że na dworze panował straszny ziąb, a ja nie miałam zamiaru tulić się do Paula.
-Chcesz coś do tej gorącej czekolady?-Spytał, gdy usiedliśmy w dwóch fioletowych fotelach.
-Nie-odparłam.-Czekolada mi wystarczy.
O tak. Tego było mi trzeba w taki dzień. Gorąca czekolada.
-No więc. Powiedz mi coś o sobie-powiedział pomiędzy jednym, a drugim łykiem kawy.-Chyba, że chcesz usłyszeć to co ja wiem o tobie.
-To może być ciekawe. Ulubiony kolor?
-Czarny.
-Ulubione buty?
-Glany.
-Czego najbardziej nie lubię?
-Dziewczyn takich jak Sam i noszenia czapki.
-Na jaki kolor maluję paznokcie?
-Czarny albo bezbarwny.
-Dobry jesteś-odparłam i upiłam kolejny łyk gorącej czekolady.
-Wiem o tobie wszystko. Znam nawet każdy twój ruch.
-Doprawdy... -Uśmiechnięłam się pod nosem.-Czego słucham?
-Rock lub metal.
-Ulubiony przedmiot?-Pytania podobnie jak odpowiedzi wypływały coraz szybciej, a nasze twarze powoli się zbliżały.
Nagle przysunęłam swoją twarz tak blisko Paula, że nasze nosy prawie się stykały.
-A co zrobię teraz?
-Nie wiem-odparł i odstawił swój kubek z kawą.-Ale wiem co zrobię ja.
Paul powoli zaczął przybliżać swoje usta do moich jednak, gdy dzielił je zaledwie milimetr, ja szybko się odsunęłam.
-Ha!-Wykrzyknęłam triumfalnie.-Jesteś taki sam jak inni. Zależy ci tylko na jednym.
-Wcale tak nie jest. To ty zaczęłaś ze mną flirtować.
-Taa... Na pewno.-Odparłam i upiłam kolejny łyk pysznej czekolady.-Ja mam chłopaka, a te pytania to była czysta zabawa.
-Nie no proszę cię. Nie mów, że chodzisz z Richardsonem.
-A niby czemu nie? I skąd znasz Akera?
Paul upił ostatni łyk swojej kawy.
-Chodziliśmy razem do szkoły i trochę go znam. Jest inny niż ci się wydaje ...
Paul zapewne coś jeszcze chciał dodać jednak ja nie chciałam tego słuchać. Szybko wyszłam z ,,Tileney". On jednak jak zwykle nie dawał za wygraną.
-Czekaj-odparł i chwycił mnie za rękę.-Coś ci pokaże. Ustań na krąwężniku.
-Muszę?-Odparłam. Na prawdę miałam już dość przebywania z tym człowiekiem.
-Zamknij oczy... A teraz skocz.
Roześmiałam się.
-Co?-Odparłam ze śmiechem.-Mam skakać z krawężnika z zamkniętymi oczami? Ale dlaczego?
-Czasem trzeba zamknąć oczy i skoczyć. Zaufać. Bądź odważna, Amando Kress.
Ustałam na krawędzi krawężnika, zamknęłam oczy i ... Skoczyłam.
Spojrzałam na Paula. Był wkurzający, ale z drugiej strony był również pociągający. Po prostu było w nim coś dziwnego. Coś co za razem odpychało i przyciągało.
-Muszę iść-powiedziałam dość szybko i ruszyłam w stronę domu. Tym razem nie poszedł za mną. Paul został na chodniku sam. Powoli zapadła zmrok, a zza chmur wyłaniał się księżyc.
Tym czasem w Aprilfall ...
-Kiedy sprowadzisz Amandę?-Spytała kobieta w brązowych włosach.
-Już niedługo.
-Chcę ją już jutro!
-Spokojnie-odparł szesnastoletni chłopak.-Wszystko idzie w najlepszym kierunku.
-Muszę ci powiedzieć..., że dobrze się spisałeś. Proroctwo wypełni się już niebawem, a ty zostaniesz nagrodzony.
Szalona dziewczyna
_________________________________
Jeden z najdłuższych rozdziałów ;)
Julka specjalnie dla Ciebie kochaniutka ;*
Czy dobry? To się okaże.
Dziękuję tym, którzy są ze mną od samego początku i mam nadzieję, że pozostaną jeszcze na długo.
Dzisiejszy dzień strasznie się ciągnął. Jedyne o czym marzyłam to wrócić do domu.
Po skończonych lekcjach szybko wyszłam ze szkoły, ale oczywiście Paul musiał mi towarzyszyć.
-Amanda. Jedno spotkanie. Już cię nawet nie proszę. Ja cię błagam-powiedział, gdy tylko znaleźliśmy się na dziedzińcu.
Ludzie...
Już dłużej nie wytrzymam. Nie zniosę codziennej serii tych samych pytań z jego strony.
-Dobrze-odparłam i gwałtownie się odwróciłam. Stałam teraz dokładnie pięć centymetrów od niego, a nasze oddechy się mieszały. Moje ciało przeszł przyjemny dreszcz.
-Jutro po szkole?-Odparł i uśmiechnął się. Ku mojemu zdziwieni coś było w tym chłopaku. Coś co mnie przyciągało i odpychało zarazem.
Staliśmy tak blisko siebie dość długo, aż nie usłyszałam swojego imienia, gdzie za moimi plecami.
-Aker?-Spytałam, gdy go ujrzałam.
-Richardson?-Powiedział Paul i zaczął się śmiać zasłaniając usta ręką.
-Evans-odparł Aker przez zaciśnięte zęby.
-To wy się znacie?-Spytałam oszołomiona i przeniosłam wzrok z Akera na Paula.
-To ja już pójdę-odparł.
-Najlepsze rozwiązanie, nie Evans?-Odparł Aker nie zmieniając tonu.-Ty chyba się z nim nie zadajesz?-Spytał, gdy Paul już odszedł.
-Ja nie, ale on raczej ze mną tak.
Aker nic nie odpowiedział, tylko objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę bramy.
-Masz wieści z Aprilfall?-Spytałam po kilku minutach drogi do mojego domu i bardziej się w niego wtuliłam.
Na dworze było dość zimno. No, ale czego można się spodziewać po jesieni. Krótkie dni, długie noce, masa liści ma ulicach i ten okropny mróz.
-Zapomniałbym ci powiedzieć. Mamy ją już w Aprilfall. Nazywa się Violin i jest o rok starsza od ciebie.
Zatrzymałam się i spojrzałam mu w oczy.
-Hej-odparł i położył mi ręce na ramionach.-Nie będziesz musiała wracać do Aprilfall i spełniać proroctwa.
-Jak to?
-Przemyślałem to co ostatnio mi powiedziałaś. Jeszcze nie wiem jak dostaniemy się do Nakroliela, ale coś wymyślę. Musimy jednak poczekać kilka dni, aż sprawa z tym twoim oddaniem daru przycichnie. Wtedy cię tam zabiorę.
-Aker!-Wykrzyknęłam radośnie. Niespodziewałam się takich słów z tego ust. Zarzuciłam mu ręce na szyję i go pocałowałam.
-Dziękuję-odparłam, gdy nasze usta się rozłączyły.
-Chodź. Odprowadzę cię do domu.
Szliśmy wtuleni do siebie przez ciemne uliczki spowite w listopadowej nocy, a dookoła fruwały wielobarwne liście.
***
Kto wymyślił szkołę na ósmą? Czemu nie ma dziesiątą? Uczniowie by się wyspali, nauczyciele również. Każdy byłby szczęśliwy, ale nie. Nie traćmy dnia. Ósma to i tak pewnie za późno. Nienawidzę szkoły.Zwlekłam się z łóżka i wyciągnęłam kilka rzeczy z szafy, ale za moment schowałam je z powrotem. Spotkanie z Paulem. Nie chcę i nie mam zamiaru specjalnie dla niego się stroić, ale nie chcę też wyglądać jak totalny wyrzutek społeczeństwa.
Każda inna dziewczyna założyłaby miniówkę ledwo zakrywającą tyłek, ale ja w swojej szafie nie miałam żadnej sukienki ani spódnicy. Więc zostają spodnie. Czarne jak zwykle. Z bluzką będzie większy wybór. Posiadam czarne, czerwone i szare oraz kilka zielonych koszul w czarną kratę. Zdecyduję się chyba na szarą koszulkę z napisem ANGEL. Idealnie pasujacy do mojego życia.
Gdy weszłam do kuchni ma lodówce zauważyłam kartkę pozostawioną przez rodziców.
,,Pojechaliśmy do Cristal. Wiemy, że nie chciałabyś z nami jechać. Wrócimy jutro wieczorem. Kochamy cię. Rodzice."
Uśmiechnięłam się pod nosem. Może zbyt często nie rozmawiałam z rodzicami, ale na prawdę ich lubiłam. Wszyscy inni ciągnęliby swoje dziecko do znienawidzonej kuzynki. A moi kochani? Zostawili mi cały dom i masę pysznego jedzenia, jak się później okazało, gdy otworzyłam lodówkę, by zjeść śniadanie.
Ostatnio zauważyłam, że każdy mój dzień wygląda tak samo. Dzwoni budzik, ja ledwo wstaję z łóżka, wybieram praktycznie te same rzeczy do szkoły, jem śniadanie i jadę do szkoły autobusem. Brakuje mi wypadów i różnych akcji w Aprilfall. Ale no cóż. Trzeba żyć.
Powoli wysiadłam z autobusu i ruszyłam w stronę szkoły. Starałam się unikać Paula. Przynajmniej do naszego spotkania.
Dziś miałam dość mało lekcji. Polski, muzyka, matematyka, zajęcia artystyczne i chemię. Na każdym z tych przedmiotów siedzę dość daleko od Paula.
Po ostatniej lekcji chciałam czym prędzej wrócić do domu. Sądziłam, że zapomniał o naszej ,,randce", ale jednak nie. Dogonił mnie, gdy byłam już przy bramie.
-Co powiesz na kawę?-Spytał z tym swoim uśmieszkiem.
-Nie lubię i nie piję kawy-odparłam krzyżując ręce.
-To gorąca czekolada w ,,Tileney"
-Okay-westchnęłam.
Bo gdzie moglibyśmy iść? Preitown to małe miasteczko. Nic ciekawego, a ,,Tileney" to zwykła knajpa. Jednak w jej wyglądzie coś było. Przy dużych oknach stały dwa fioletowe fotele i mały, czarny stolik. Dalej w głębi lokalu stało pięć stolików po cztery krzesła przy każdym. Po przeciw ległej ścianie ciągnęła się lada, a za nią półki z masą ciast i innych smakołyków. W całym lokalu zawsze było przytulnie i pachniało cynamonem.
Na miejsce dotarliśmy w jakieś pięć minut, ponieważ nie znajdowało się zbyt daleko od szkoły, oraz dlatego że na dworze panował straszny ziąb, a ja nie miałam zamiaru tulić się do Paula.
-Chcesz coś do tej gorącej czekolady?-Spytał, gdy usiedliśmy w dwóch fioletowych fotelach.
-Nie-odparłam.-Czekolada mi wystarczy.
O tak. Tego było mi trzeba w taki dzień. Gorąca czekolada.
-No więc. Powiedz mi coś o sobie-powiedział pomiędzy jednym, a drugim łykiem kawy.-Chyba, że chcesz usłyszeć to co ja wiem o tobie.
-To może być ciekawe. Ulubiony kolor?
-Czarny.
-Ulubione buty?
-Glany.
-Czego najbardziej nie lubię?
-Dziewczyn takich jak Sam i noszenia czapki.
-Na jaki kolor maluję paznokcie?
-Czarny albo bezbarwny.
-Dobry jesteś-odparłam i upiłam kolejny łyk gorącej czekolady.
-Wiem o tobie wszystko. Znam nawet każdy twój ruch.
-Doprawdy... -Uśmiechnięłam się pod nosem.-Czego słucham?
-Rock lub metal.
-Ulubiony przedmiot?-Pytania podobnie jak odpowiedzi wypływały coraz szybciej, a nasze twarze powoli się zbliżały.
Nagle przysunęłam swoją twarz tak blisko Paula, że nasze nosy prawie się stykały.
-A co zrobię teraz?
-Nie wiem-odparł i odstawił swój kubek z kawą.-Ale wiem co zrobię ja.
Paul powoli zaczął przybliżać swoje usta do moich jednak, gdy dzielił je zaledwie milimetr, ja szybko się odsunęłam.
-Ha!-Wykrzyknęłam triumfalnie.-Jesteś taki sam jak inni. Zależy ci tylko na jednym.
-Wcale tak nie jest. To ty zaczęłaś ze mną flirtować.
-Taa... Na pewno.-Odparłam i upiłam kolejny łyk pysznej czekolady.-Ja mam chłopaka, a te pytania to była czysta zabawa.
-Nie no proszę cię. Nie mów, że chodzisz z Richardsonem.
-A niby czemu nie? I skąd znasz Akera?
Paul upił ostatni łyk swojej kawy.
-Chodziliśmy razem do szkoły i trochę go znam. Jest inny niż ci się wydaje ...
Paul zapewne coś jeszcze chciał dodać jednak ja nie chciałam tego słuchać. Szybko wyszłam z ,,Tileney". On jednak jak zwykle nie dawał za wygraną.
-Czekaj-odparł i chwycił mnie za rękę.-Coś ci pokaże. Ustań na krąwężniku.
-Muszę?-Odparłam. Na prawdę miałam już dość przebywania z tym człowiekiem.
-Zamknij oczy... A teraz skocz.
Roześmiałam się.
-Co?-Odparłam ze śmiechem.-Mam skakać z krawężnika z zamkniętymi oczami? Ale dlaczego?
-Czasem trzeba zamknąć oczy i skoczyć. Zaufać. Bądź odważna, Amando Kress.
Ustałam na krawędzi krawężnika, zamknęłam oczy i ... Skoczyłam.
Spojrzałam na Paula. Był wkurzający, ale z drugiej strony był również pociągający. Po prostu było w nim coś dziwnego. Coś co za razem odpychało i przyciągało.
-Muszę iść-powiedziałam dość szybko i ruszyłam w stronę domu. Tym razem nie poszedł za mną. Paul został na chodniku sam. Powoli zapadła zmrok, a zza chmur wyłaniał się księżyc.
Tym czasem w Aprilfall ...
-Kiedy sprowadzisz Amandę?-Spytała kobieta w brązowych włosach.
-Już niedługo.
-Chcę ją już jutro!
-Spokojnie-odparł szesnastoletni chłopak.-Wszystko idzie w najlepszym kierunku.
-Muszę ci powiedzieć..., że dobrze się spisałeś. Proroctwo wypełni się już niebawem, a ty zostaniesz nagrodzony.
Szalona dziewczyna
_________________________________
Jeden z najdłuższych rozdziałów ;)
Julka specjalnie dla Ciebie kochaniutka ;*
Czy dobry? To się okaże.
Dziękuję tym, którzy są ze mną od samego początku i mam nadzieję, że pozostaną jeszcze na długo.