piątek, 12 grudnia 2014
Rozdział szesnasty
Wzięłam głęboki oddech. Zimne powietrze. Powoli otworzyłam oczy.
Obudziłam się z głową na zimnej i mokrej posadzce. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Auł-wyszeptałam dotykając miejsca, gdzie zostałam uderzona. Miała guza na karku.
Rorzejrzałam się dookoła i powoli podniosłam się z podłogi. Wszędzie panował mrok. Nigdzie nie dostrzegłam nawet jednego blasku światła. Zmrużyłam oczy.
-Nie no-odparłam podchodząc do krat, które w ciemności ledwo dostrzegłam. Zamknęli mnie w celi. Tak jakbym była seryjnym mordercą. Ta cała historia zaczyna się robić coraz ciekawsza.
-Czego chcecie?!-Wykrzyknęłam i kopnęłam kraty. Czemu zawsze mi przytrafia się coś takiego?
Nikt i nic mi nie odpowiedziało. Tak jakbym była tu sama, bo prawdo podobnie tak właśnie było.
-Jesteś naszym zagrożeniem-odparł nagle jakiś głos, gdzieś dosyć blisko.
Rozłożyłam ręce i spojrzałam do góry.
-Ja zagrożeniem? Nie no. Jestem zwykłą dziewczyną chorą na autoimmunologie. Uważasz, że jestem niebezpieczna?-Spytałam i usiadłam po turecku, krzyżując ręce na piersi.
Nie chcę tu być. Nie mam po co tu być. W ogóle nie chce mieć nic wspólnego z tym miejscem tak samo jak z Aprilfall. Chcę, żeby moje życie było normalne. Chcę być normalną nastolatką.
-Nie znasz proroctwa?-Spytał głos w ciemności. Czy w tych światach są same proroctwa, które nic nie mówią? Mam tego dość!
-O tym Dziecku, które posiada znamię? Tak znam i to nie ja-odparłam.-Mogę teraz iść do domu?
Głos się zaśmiał.
-To dziecko już nie żyje.
Czas się zatrzymał. Serce przestało bić. Krew w moich żyłach przestała krążyć. To co powiedział upadły nie może być prawdą. David musi żyć. Przecież cały czas był z nim Aker. Nie. To jest kłamstwo. Chcą mnie złamać. Nie. Tak łatwo im nie pójdzie. Nikomu jeszcze się to nie udało.
-O jakie proroctwo w takim razie chodzi?-Spytałam.
Odpowiedział mi podmuch wiatru. Znikąd nie dobiegał żaden głos. I to jest najlepsze rozwiązanie. Odejść nie wiadomo gdzie. Położyłam się na podłodze, bo co innego mogę robić?
Leżałam tak kilka godzin, gdy w oddali dostrzegłam jakąś postać. Powoli wstałam i podeszłam do krat. Postać była wysoka, z kapturem na głowie i workiem w ręce. Twarzy niestety nie mogłam dostrzec. Postać była coraz bliżej, gdy nagle się zatrzymała.
-Kim jesteś?-Spytałam coraz bardziej przerażona.
-To Łapacz Snów-odparł ten sam głos, z którym rozmawiałam wcześniej.
-I co w związku ze mną?-Spojrzałam na mroczną postać.
-Jeśli dasz nam to czego chcemy nie zrobi ci krzywdy.
Przełknęłam ślinę.
-Czego chcecie?
Usłyszałam drugi głos. Bardziej piskliwy niż poprzedni.
-Jedno wspomnienie.
Nie. Niech wezmą wszystko tylko nie wspomnienia. Już wiem do czego dążą. Chcą mnie zabić w jeden z najprostszych sposobów.
-Nie!-Wykrzyknęłam i gwałtownie się cofnęłam.
-Dlaczego?-Spytałam oba głosy na raz.
-Wiem jakie chcecie wspomnienie-odparłam-chcecie mi zabrać dzień, w którym się urodziłam. Wtedy nie będę już zagrożeniem. Nigdy!
Nagle poczułam zimną dłoń na moim policzku. Głowa gwałtownie przekrzywiła się w bok. Szybko złapałam się w miejsce, w które zostałam uderzona i szerzej otworzyłam oczy. Spojrzałam na rękę, którą przyłożyłam do twarzy. Była na niej krew.
Zapanowała cisza. Spojrzałam na Łapacza Snów. Nadal się nie ruszył.
-Jesteś głupia-odparł głos ze złością.-Oddasz wspomnienie, albo umrzesz.
Ponownie zostałam uderzona ciężkim przedmiotem w kark.
Ocknęłam się dobre kilka godzin później. Znowu miałam ogromnego guza, a cała moja twarz była obolała i prawdo podobnie sina.
Po moim policzku spłynęła łza.
-Oddaj wspomnienie-odparł głos, gdzieś bardzo blisko.
-Nigdy go nie oddam!-Wykrzyknęłam nadal leżąc na podłodze.-Nie znam nawet proroctwa!
-Oddaj wspomnienie.
Teraz to do mnie dotarło. Czemu upadli sami nie mogą zabrać jednego mojego wspomnienie? Czemu sama "dobrowolnie" muszę je im oddać?
-Nigdy go nie dostaniecie!
W tym momencie znowu zostałam uderzona w twarz. Tym razem w drugi policzek. Popłynęła z niego krew.
-Nigdy-wyszeptałam i moja głowa ponownie upadła na posadzkę.
Czy wszystkie dni, które będę musiała spędzi w tym przeklętym Krampel będą wyglądały tak samo? Wstaję, krótka rozmowa, dostaję w twarz i znowu wszystko od początku?
I o jakie proroctwo chodzi. Tego również muszę się dowiedzieć. Chcę wiedzieć kim lub czym jestem.
-Powiedz jakie proroctwo! Powiedzcie mi to, albo...
-Albo co zrobisz?-Odpowiedział mi głos w ciemności.
-Albo sama się zabije!
Z ciemności dobiegł śmiech.
-Jak niby to zrobisz? Jesteś w ciemnej celi bez żadnych narzędzi.
-Niedługo i tak umrę.
-I o to właśnie chodzi.
Poczułam podmuch wiatru. Zupełnie tak jak podczas dnia, kiedy szłam do szkoły i zostałam porwana. Po policzku spłynęła mi łza. Nie chcę tu być. Nie chcę tego cholernego daru. Nigdy go nie chciałam. Niech to wszystko się skończy! Jeśli oddam im tylko to jedno wspomnienie moje życie dobiegnie końca. Skończą się wszystkie problemy.
-Zgoda!-Wykrzyknęłam.-Weźcie je! Weźcie wszystkie.
W tym.samym momencie znowu pojawił się Łapacz Snów.
Zakapturzona postać podchodziła coraz bliżej, a ja coraz bardziej się cofałam.
Łapacz Snów wyjął z worka szklaną kulę. Domyśliłam się, że to na moje wspomnienie. Nagle z kuli wydobył się szary wir, który porwał mnie kilka centymetrów nad ziemię. Powoli czułam jak jakaś cząsteczka opuszcza moje ciało. Powoli oczy zaczęły mi się zamykać. Powoli uchodziło ze mnie życie. Nagle wir wrócił do szklanej kuli, a ja upadłam na podłogę. Nie mogłam się poruszać, ostatnie co widziałam to Łapacz Snów odchodzący z moim wspomnieniem, a ostatnie co słyszałam to śmiech upadłych.
Potem moje oczy się zamknęły, a oddech coraz bardziej spowalniał.
Leżałam na podłoże kilka godzin, jak nie dłużej. Byłam pewna, że już nie żyłam, jednak nagle usłyszałam swoje imię. Dochodziło do mnie z daleka. Bardzo daleka.
-Amanda-pomiędzy palcami poczułam ciepło. Zupełnie tak jakbym trzymała kogoś za rękę.
-Wróć. Proszę.-Teraz bez problemu rozpoznałam ten głos. Aker.-Otwórz oczy Am.
Nie chcę. Nie chcę wracać. Nienawidzę tego świata. Tego daru. Nie chcę.
Mój oddech powrócił do normy. Słaby ten Łapacz Snów, skoro nie może zabić dziewczyny chorej na autoimmunologie.
-Amanda. Otwórz oczy. Proszę...Proszę.
Spróbowałam podnieść powieki. Nie dam rady. Są zbyt ciężkie, a ja zbyt słaba. Zbyt słaba by żyć. Oddech znowu zaczął słabnąć.
-Rebecka!-Usłyszałam krzyk Akera-przestaje oddychać!
Nagle do pokoju wbiegło kilka osób. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Ktoś podszedł do urządzenia, do którego byłam podłączona i zaczął coś wpisywać.
Czemu nikt nie chce mi pozwolić umrzeć?
-Wszystko w porządku-odparła Rebecka-stan jest w normie.
-Dzięki-odparł Aker i znowu chwycił mnie za rękę. On jest nie normalny. Najpierw mówi, że ma mnie dość, teraz trzyma mnie za rękę i nie pozwala mi umrzeć.
Nagle poczułam ciepły dotyk na swoich ustach. Aker mnie pocałował. Nienawidzę go. Nienawidzę. Pod powiekami zgromadziły mi się łzy. Boże czemu ja nie mogę umrzeć!?
Teraz. Proszę.
-Am-odparł Aker-przepraszam. Przepraszam za to co wtedy powiedziałem. Nie chciałem. Byłem zły.
Znowu spróbowałam podnieść powieki. Delikatnie oślepiło mnie światło panujące w pomieszczeniu. Z powrotem je zamknęłam. Druga próba. To na nic. Nagle poczułam kolejny pocałunek. Po moim ciele rozeszło sie przyjemne ciepło. On mnie kocha, ale czy ja kocham jego?
Nie obchodzi mnie to. Przez tyle lat spędzonych w Domu Dziecka nauczyłam się, że nie ma czegoś takiego jak miłość. Miłość nie istnieje. Miłość to coś pochopnego, coś co szybko przemija.
-Am, proszę-usłyszałam znowu głos Akera.
Nie. Nie chcę. Skończmy to raz na zawsze.
Mój oddech ponownie zwolnił. Usłyszałam krzyk i pikanie aparatu, do którego byłam podłączona. Udało się. Jestem wolna. Nagle ujrzałam światło. Udało się. Wszystkie problemy dobiegły końca.
Szalona dziewczyna
-----------------------------------------------------
Wesołych Świąt!!!
Wiem trochę wcześnie, ale nie wiem, czy uda mi się wstawić następny rozdział przed świętami.
Tak, więc życzę wam dużo książek do czytania, dużo zdrowia, odwagi, oraz abyście byli dobrymi obserwatorami, ponieważ anioły są wszędzie(ja już kilku spotkałam) i szukajcie Amandy. Ona też jest całkiem blisko.
Wesołych Świąt!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wesołych Świąt !
OdpowiedzUsuńAle i tak Ci nie daruje jak nie dasz wcześniej rozdziału :))
Bo ten był nieziemski, ale ona nie umrze? Prawda ? Proszę nie chce żyje!
Pozdrawiam i weny przed świętami po też no ale napisz przed :))
Czy Ty chcesz, żebym się popłakała?! Cudowny rozdział, chcę szybko następny! Nie wiem jaki masz plan, ja widzę dwie opcje, ale na pewno nie widzę tej, że Am umiera i wszystko się kończy.
OdpowiedzUsuńRównież życzę Ci Wesołych Świąt, chociaż nie będę mieć nic przeciwko życzyć Ci ich jeszcze raz, jeżeli napiszesz rozdział wcześniej ;)
Weny, weny!
Pozdrawiam :*
Jak zwykle super, pięknie, MJOODZIO :>
OdpowiedzUsuńhttp://story-one-of-them-darkangel.blogspot.com U mnie czeka już nowy rozdział. :)
Brak słów na twojego Bloga bo ..... jest taki ciekawy i po prostu nie mam słów! Lecę dalej
OdpowiedzUsuń