niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział dwudziesty szósty

"Korytarz życia"
Chwiejnym krokiem idę po korytarzu
w miejscu, gdzie życie rodzi i umiera
W mojej krwi płynie kroplówka
i reszta determinacji.
Na białych ścianach widzę historię mojego życia:
dziecięca beztroska,
zakuwanie do szkoły,
kłótnie z rodzeństwem,
przytulanie rodziców,
pierwsza miłość,
narodziny moich dzieci i ich rozwój.
Czuję jak tlen odchodzi z moich płuc
i domalowuję śmierć na końcu korytarza życia...

Koszmary chyba pozostaną ze mną już na zawsze. Chociaż może nie jest to skutek całej tej wojny, ale braku jedzenia. W gruncie rzeczy nigdy za dużo nie jadłam, ale tutaj w tej wiosce. W naszej mini lodówce są tylko same warzywa typu marchewka, ogórek, pomidor i papryka. Jeżeli Nofeje jedzą tak na co dzień i zamierzają stanąć do bitwy, jestem poważnie zaniepokojona.
Wstałam powoli z łózka i stwierdziłam, że muszę wziąć prysznic. Po cichu, aby nie budzić Violin śpiącej na łóżku obok, wyszłam z pokoju do również jak lodówka, małej łazienki. Zimny prysznic bardzo dobrze mi zrobił. Z resztą nie miałam żadnego wpływu na to. Gorącej wody wcale nie było. Zaczynam tęsknić za domem. Po raz pierwszy od kilku dni o nich pomyślałam i zastanowiłam się, czy się o mnie martwią, czy zadają sobie pytani, gdzie teraz jestem?
Pewnie jeszcze dłużej zastanawiałabym się nad nim, ale zza drzwi łazienki dobiegł mnie głos Violin. Szybko się wytarłam, założyłam te same ciuchy, bo oczywiście innych nie miała i poszłam do kuchni coś zjeść.
-Widzę, że przekonałaś się do warzyw-odparła Violi, stając w drzwiach.
-A mam inny wybór?-Spytałam wymachując nadgryzioną marchewką.
-Też prawda-powiedziała i mile się uśmiechnęła-Jeszcze cztery dni.
-Wiem.
-Boisz się?-Spytała gryząc ogórka.
-Tego, że możemy zginąć? Tak, ale już o tym rozmawiałyśmy.
-Masz rację-odparła i zajrzała na lodówki.-Co był za chłopak?
-Co?-Spytałam lekko zdziwiona tym pytaniem.
-Ten, u którego byłaś jak przyszłam przedstawić ci plan mój i Akera.
-Paul? To tylko znajomy. Czego ty tam długo szukasz w tej lodówce?
-Nawet nie próbuj zmieniać tematu-odparła i wyciągnęła następnego ogórka.
-W cale nie zmieniam tematu.
-Owszem zmieniasz. Więc kim jest ten cały Paul?
-Już mówiłam. To zwykły znajomy.-Odparłam kończąc marchewkę i w duchu modląc się, aby Violin dalej się tak nie dopytywała. Ona jednak nie dała za wygraną. Musiałam jej opowiedzieć wszystko od początku i to z najmniejszymi szczegółami. Jak się poznaliśmy, jak próbował się ze mną umówić i tak dalej, aż do dnia kiedy w jego domu zjawiła się moja nowa koleżanka.
-I to wszystko-odparłam kończąc swoją wypowiedź.-Zwykły znajomy.
-Amanda czy ty dopiero się urodziłaś?
-Hahaha co?-Zaśmiałam się. Nie sądziłam, że Violin może mówić tak prosto z mostu.
-Serio, nie widziałaś jak na ciebie patrzy? Już po jego spojrzeniu widać, że on nie jest tylko znajomym. Jest kimś więcej. Przynajmniej on by tego chciał.
-Przestań. Mam Akera. Nie chcę tu żadnych trójkątów. Moje życie to nie książka, aby było w nim miejsce na jakieś bezsensowne romanse. A zresztą Paul szybko znajdzie sobie dziewczynę.
Nagle z dworu dobiegł krzyk. Szybko wybiegłyśmy z naszego domku, aby sprawdzić co się stało.
Gdy byłyśmy już na zewnątrz zobaczyłyśmy Nofejów biegających po całej wiosce. Wielu krzyczało ,,Uważajcie na głowy" i po tych krzykach i my spojrzałyśmy w górę. Nad naszymi głowami kłębiły się czarne chmury. Zerwał się bardzo silny wiatr. Nagle w kłębowisku dostrzegłam czarne pióra, a potem znajomy mi głos.
-Panna Kress pomyliła chyba miejsca-powiedziała Glidia lądując tuż przede mną. Wyglądała tak jak zwykle. Idealnie dopasowana bluzka i żakiet oraz czarne spodnie. Brązowe włosy były spięte w kok.
-Odejdź stąd!-Wykrzyknęła Rebecka, wybiegająca ze swojego domku. Tuż za nią wybiegł Aker.
-No wiesz. Wpadam w odwiedziny, a tu takie nie miłe powitanie.
-Wracaj skąd przyleciałaś albo źle to się dla ciebie skończy!-Wykrzyknął Aker i podszedł do mnie, obejmując mnie ramieniem.
-Tuż za uroczy obrazek.-Uśmiechnęła się, odsłaniając doskonale białe zęby.-Aż mi niedobrze.
-Glidio to nie ma sensu. Mamy armię i to my wygramy. Przegrałaś i pogódź się z tym-powiedziała Violin. Nie sądziłam, że ona się odezwie.
-Ja przegrałam? Ja? Wy chyba mnie nie doceniacie? A teraz poproszę, aby Amanda udała się zemną.
-Nie ma mowy!-Wykrzyknęłam i popatrzyłam na wszystkich. Na Akera, który mnie przytulał, na Violin stojącą obok mnie, na Rebeckę i na Nofejów.-Zostaję tu.
-No cóż. W takim razie będziesz musiała się pożegnać z Davidem, Cynthią i rodzicami. Chociaż ich nigdy nie lubiłaś. Prawda?
-Co im zrobiłaś?-Spytałam,zaciskając rękę w pięść.
-Jeszcze nic, ale jeśli ze mną nie pójdziesz w śród ludzi nie będziesz miała już nikogo. Sądzę, że się dogadałyśmy-odparła i znowu się uśmiechnęła.
Po tym co usłyszałam byłam gotowa z nią pójść. Muszę ocalić jedyne osoby, które były ze mną całe życie.
Zrobiłam krok do przodu, ale Aker mnie powstrzymał.
-Nie możesz.
-Aker-odparłam i popatrzyłam w jego niebieskie oczy-muszę. Ja jestem tylko jedna. Jeśli ocalimy mnie zginie czwórka niewinnych osób.
-A jeśli wypełni się proroctwo zginie ich jeszcze więcej-odparła Rebecka, cały czas nie spuszczając wzroku z Glidi.
-Koniec tych rozmów. Idziesz czy nie? -Spytała i rozłożyła swoje czarne skrzydła.
Zrobiłam kolejny krok do przodu, rozglądając się dookoła. Nofeje. Wszędzie Nofeje. Spojrzałam na jednego z nich,stojącego tuż obok Glidii. Przy jego pasku dostrzegłam nóż. To może być rozwiązanie.
Szybko podbiegłam do niego i wyciągnęłam z paska nóż. Glidia zrobiła gwałtowny krok w moją stronę, jednak ja ją powstrzymałam. Przystawiłam sobie nóż do gardła.
-Spokojnie-odparła rozkojarzona. Takiego obrotu spraw chyba nikt się nie spodziewał.
-Nie-odparłam i się uśmiechnęłam.-Teraz ja stawiam warunki, albo..
-Albo proroctwo nie wypełni się za cztery dni, tylko teraz kiedy poderżnę sobie gardło. Wybór należy do ciebie.
Glidia lekko się uspokoiła. Chyba zauważyła, że trzęsą mi się ręce. Ja też to dostrzegłam i mocniej chwyciła nóż.
-Dobrze, zatem słucham-powiedziała i rozłożyła ręce.
-Masz uwolnić moich rodziców i przyjaciół i obiecać, że nikogo z tej wioski nie skrzywdzisz.
-I co w tedy?-Spytała lekko zaniecierpliwionym głosem.
-Wtedy, i tylko wtedy z tobą pójdę. Ale muszę mieć jakąś gwarancję, że wszyscy są bezpieczni-odparłam i zastanawiałam się, czy moje warunki na pewno są dobrze formułowane i czy to ma w ogóle jakiś sens. No, bo czemu Glidia miałaby słuchać jakieś szesnastolatki?
-Dobrze. Załóżmy, że dam ci to wszystko napisane na Pakcie Trybunału. Zgoda?
-Chcę najpierw dostać to coś-wyciągnęłam rękę w jej kierunku i już po chwili znalazł się w niej zwinięty w rulon dokument. Powoli zabrałam nóż ze swojej szyi i rozwinęłam papier.
-Na dole jest mój podpis. Brakuje tylko twojego.
Szybko przebiegłam wzrokiem treść Paktu Trybunału. Wszystko było tak jak chciałam.
-Czym mam podpisać?
-Najlepiej krwią. Tylko nie z gardła a z palca. Wystarczy jedna kropla.
Spojrzałam na swoją rękę i na wszystkich, którzy stali dookoła. Nikt nawet się nie ruszył. Wszyscy wstrzymali oddech. Chwyciłam mocniej nóż i przejechałam jego ostrzem po wewnętrznej stronie dłoni. Krew wypłynęła natychmiast. Dwie krople nie trafiły na dokument. Dopiero trzecia padła na papier. W tym samym momencie Pakt rozpłynął się w powietrzu.
-Zapraszam w moje skromne progi panno Kress-odparła i otworzyła chmurne wrota.
Wszystko działo się tak, jakby czas stanął w miejscu. Nikt nic nie powiedział. Przekroczyłam chmurne wrota.
-Czemu nic nie zrobiłaś?-Spytał Aker Rebecki.
-Aker, wiem ile znaczy dla ciebie Amanda, ale Pakt Trybunału to na prawdę ważny dokument. A z resztą ona podpisała go z własnej woli.
-Mam gdzieś ten cały dokument! Za cztery dni wypełni się proroctwo! Chodzi o tysiące ludzi!
-Nie wiem, czy wy też zauważyliście, ale do proroctwa są potrzebne dwie dziewczyny-odparła ze spokojem Violin-A Glidia zajęła się tylko jedną, mając też mnie pod ręką. Czemu mnie nie zabrała?
-Właśnie. Zawsze były dwie dziewczyny. A Glidia lata tylko za jedną, ale czemu? Czemu chce tylko Amandę?
-Nofeje!-Wykrzyknęła Rebecka-ruszamy!

***

Nic nie pamiętałam po przekroczeniu chmurnych wrót. Obudziłam się dopiero kilka minut lub nawet godzin później w małym białym pokoju. Nie było w nim nic. Żadnych mebli, dekoracji. Po prostu nic. Wstałam cała obolała z podłogi i przeczesałam włosy palcami.
-Halo!-Wykrzyknęła z nadzieją, że ktoś mi odpowie. Ku mojemu zdziwieniu tak się stało.
-Panno Kress jak dobrze wiesz, zanim nadejdzie Dzień Księżyca musisz wykonać trzy zadania.
-Ej, Glidia, czy ty o czymś nie zapomniałaś?-Spytałam jeszcze raz analizując sytuację przed przekroczeniem chmurnych wrót. Czemu Glidia ściga cały czas tylko i wyłącznie mnie.
-Co masz na myśli? -Spytał głos.
-Ja jestem tylko jedna, a do proroctwa potrzebne są dwie dziewczyny. Czemu wczoraj nie zabrałaś też Violin?
-Ty jesteś dużo ważniejsza niż jakaś tam ruda dziewczyna. Ona i ten twój przyjaciel David, o którym była mowa w proroctwie o znamieniu to tylko takie dodatki. A ty jesteś najważniejsza. 
-Nie rozumiem-wymamrotałam pod nosem i usiadłam na podłodze. Siedziałam chyba ze dwie godziny, aż ponownie odezwał się głos Glidii.
-Już czas na pierwsze zadanie. Udasz się do Lasu Preitar odnajdziesz Jeziorko Topielców.
Słysząc tą nazwę od razu przypomniał mi się mój koszmar. Coś lub ktoś mnie wtedy goniło.
-Zanurkujesz w tym Jeziorku i odnajdziesz Pierścień Świecy.
-A co jeśli będę próbowała uciec?
-Czasami jesteś bardzo zabawna. Nic dziwnego, że wpadłaś w oko Akerowi. Nie możesz uciec. Pakt, który podpisałaś ci nie pozwoli. To coś w rodzaju łańcucha. Działa w obie strony. Ty nie uciekasz tak jak obiecałaś, a ja nikogo nie zabijam, tak jak jest w Pakcie Trybunału.
-A do czego w takim razie ten pierścień?
-To już cię nie interesuje.-W tym momencie otworzyły się chmurne wrota.-Zapraszam do Lasu Preitar. Radzę się śpieszyć.
Zrobiłam dwa kroki do przodu. Przed przekroczeniem wrót wzięłam głęboki oddech. Sama się na to zgodziłam.

***

Las Preitar wyglądał dokładnie jak ten z mojego snu. Tylko wtedy byłam w nim podczas Dnia Księżyca. Tym razem Księżyc był tylko małym skrawkiem, tak więc dawał mało światła. Ruszyłam przed siebie. W duchu modliłam się, aby nic mnie nie ścigało. Szybkim krokiem przemierzałam las, aż w końcu dotarłam do wzgórza, tak jak w moim śnie. Zeszłam bardzo powoli pamiętając, że wtedy się z niego stoczyłam. Nad Jeziorem Topielców unosiła się mgła. Przynajmniej tak myślałam. Jednak potem przypomniały mi się słowa, jakie usłyszałam w swoim śnie. To były dusze topielców. Dusze potępione.
-Teraz muszę tylko tam zanurkować-odparłam sama do siebie. To chyba nie był dobry pomysł. Ale muszę ratować swoich rodziców i przyjaciół. Jedynych przyjaciół.
Zerwał się silny wiatr. Masa liści zerwała się do listopadowego tańca. Kilka nawet wplątało mi się we włosy. Im dłużej stałam przy tym jeziorku, tym bardziej się bałam. Ale muszę to zrobić.
Zanurzyłam jedną nogę. Woda była lodowata. Powoli zanurzałam się w Jeziorku Topielców, aż w końcu całkowicie zniknęłam. Były ze trzy metry głębokości. Wynurzałam się co chwila i dalej znikałam w ciemnej otchłani. Nic. Nie mogłam znaleźć nic. Odszukanie tak małego pierścienie, w tak ogromnym jeziorze było niemożliwe. Zrezygnowana wyszłam na brzeg. Cała trzęsłam się z zimna. Oparła się o drzewo i z trudem przełykałam ślinę. Nie dam rady. 
-Pierścienia szukasz -odparł jakiś głos. Szybko zerwałam się na nogi. I wykrzyknęłam, aby ten ktoś się pokazał. 
-Jestem duszą potępioną-odparł znowu głos.-Jam wiem, gdzie jest Pierścień Świecy.
-Co chcesz w zamian?-Spytałam od razu. Pierwsze raz miałam do czynienia z duszą potępioną, ale coś mi podpowiadało, że one wcale nie są przyjazne.
-Coś czego nie mam już dawno. Coś co zostało mi odebrane w tym jeziorku.
-Życie-wyszeptałam pod nosem.-Chcesz moje życie?


Szalona dziewczyna



4 komentarze:

  1. OMG wspaniałe :* , a ty przerwałaś w takim momencie :( czekam na next :) :D blog cudowny :) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.. Mega, ale znów w takim momencie przerywać?! Ehh... I powtarzam po raz kolejny: Nie lubię Akera. Nie rozumiem Amandy.. W ogóle ona go kocha czy jak? Pogubiłam się już..
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super *.*Muszę szybko przeczytać następny rozdział, bo już jest. Nie wiem kogo wolę bardziej Akera czy Paula? Hmm... Myślałam, że Akera, ale Paul też mi się podoba. Zwykle od razu wiem, kogo wolę w trójkątach. Zastanawiam się jak rozwinie się akcja :)

    OdpowiedzUsuń