niedziela, 26 października 2014
Rozdział dziewiąty
Aker nie wracał już dobre pół godziny. Jak na razie jego plan działał chyba bez kłopotów. Nikt mnie nie widział, czyli wszystko pod kontrolą. Przynajmniej mam taką nadzieję. Dyskretnie wyjrzałam zza rogu. Ani śladu mojego anioła stróża i Davida.
-Co ty tu robisz?-Usłyszałam za swoimi plecami czyjś głos. Odwrócić się, czy uciekać?
Wzięłam głęboki oddech i powoli zaczęłam się odwracać. Teraz stałam twarzą twarz z jakimś aniołem. Była nim dziewczyna mniej więcej w moim wieku i mojego wzrostu. Jej cera była bardzo blada. Jak każdego anioła. Jej włosy były bardzo długie i miały złocisty kolor. Wyglądał przepięknie. Anioł.
-Co ty tu robisz?-Powtórzyła pytanie i zmrużyła swe zielone oczy.
-Ja...no...ten...-Kurczę, co tu wymyśleć. Nagle pod ścianą zauważyłam zmiotkę. Nie wiedziałam, że anioły zamiatają podłogę, ale nie będę się teraz nad tym zastanawiać.-Ja tu sprzątam.
Dziewczyna spojrzała na mnie z ukosa, a potem wzruszyła ramionami i ruszyła przed siebie.
Odetchnęłam z ulgą. Jak widać zakamarek, który Aker uznał za świetną kryjówkę, wcale taką nie była. Znowu dyskretnie wyrażałam zza rogu. Nic. Przykucnęłam obok ściany, czekając na mojego anioła stróża i przyjaciela. Czas strasznie mi się dłużył.
-Zginiesz....-Usłyszałam nagle czyjś głos. Poczułam zimny powiew. Szybko zerwałam się na równe nogi i zaczęłam się rozglądać. Gdzie nikogo nie mogłam dostrzec. Pomyślałam, że się przesłyszałam, więc znowu usiadłam pod ścianą.
-Zginiesz....-Znowu ten sam głos. Rorzejrzałam się powoli dookoła. Powoli wstałam.
-Wiem co cię wykończy...
Poczułam zimny powiew. W Aprilfall nigdy nie wieje. Zaczęłam się bać.
-Ała!-Wykrzyknęłam nagle łapiąc się za głowę i upadając na podłogę. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Ten głos był w mojej głowie-ała!
-Przestań mieszać się w nie swoje sprawy....
Głos był przerażający i zaczął rozsadzać mi głowę.
-Czego chcesz?-Udało mi się spytać.
Głos nie odpowiedział tylko dalej atakował moją głowę.To tak jakbym w głowie miała bombę, która zaraz ma wybuchnąć. Już dużej nie wytrzymam. Muszę to przerwać.
-Aker!-Wykrzyknęłam zataczając się z bólu na podłodze-pomocy! Pomocy...
W tej samej chwili zza rogu wyjawił się Aker...z Davidem.
-Am!-Krzyknął David, gdy zobaczył mnie leżącą na podłodze. Szybo do mnie podbiegł i upadł na kolana tuż obok mnie.
-David-odparłam powoli wracając do życia. Głos zniknął.
-Musimy uciekać-odparł Aker.
Miał rację. Szybko zerwałam się na równe nogi i ruszyliśmy biegiem na chmurnych wrót. Aker oczywiście prowadził, a my trzymaliśmy się tuż za nim.
-Stójcie!-Usłyszałam za naszymi plecami. Chciałam się obejrzeć, jednak David chwycił mnie za rękę, bym biegła szybciej.
Jeszcze tylko kawałek.
Kroki ludzi, którzy nas gonili były coraz bliżej. Dzieliło nas kilka metrów.
-Szybciej!-Krzyknął Aker odwracając się i patrząc czy za nim nadążamy.
Nasze biegnące kroki rozchodziły się echem po całym Aprilfall.
Minęliśmy zakręt. Anioły, które nas goniły były już daleko za nami.
-Aker stój! Będziesz musiał za to dostąpić do sądu!-Dobiegł mnie głos z daleka.
Te słowa mnie zamurowały. Wiedziałam, że dużo ryzykujemy próbując uwolnić Davida, ale nie sądziłam, że aż tak. Zwolniłam kroku, aż w końcu się zatrzymałam. Aker nie może ponieść za to konsekwencji. To był mój pomysł. Jeżeli ktoś za to zapłaci to tylko ja. Dziewczyna, która od zawsze sprawiała kłopoty. Sobie samej i innym.
-Amanda! Co ty robisz!-Krzyknął mój anioł stróż stojący kilka metrów ode mnie. Był kompletnie rozkojarzony.
-Idź-odparłam machając ręką by biegł-zatrzymam ich.
Aker chwilę stał i się nie ruszał. W jego błękitnych oczach dostrzegłam błysk. Odwróciłam się.
Kroki były coraz bliżej.
Wzięłam głęboki oddech. W końcu zrobię to co właściwe.
W tym momencie zza zakrętu pojawiło się kilka aniołów.
-Cholera z zasadami-odparł Aker i podbiegł do mnie.
-Uciekaj z Davidem-odparłam, ale zanim się zorientowałam Aker niósł mnie na rękach. Mój anioł stróż niósł mnie na rękach! Szybko dogoniliśmy Davida i zanim się zorientowałam, byliśmy w moim pokoju. David siedział na łóżku, a Aker nadal trzymał mnie na rękach. Pachniał świerzym powietrzem. Chciałabym, by jeszcze mnie potrzymał w swoich objęciach, jednak on postawił mnie na ziemi. Mówi się trudno, jednak nie to było teraz najważniejsze.
-Dzięki-odparłam poprawiając swoje ciemne włosy-teraz to mi się oberwie. Nie?
-Pogadamy o tym jutro. Dziś porozmawiaj ze swoim przyjacielem, dzięki któremu mieliśmy takie problemy-odparł i rozpłynął się w powietrzu. Wypuściłam powietrze przez usta i odwróciłam się w stronę Davida, siedzącego na moim łóżku.
-Jak dostałeś się do Aprilfall?
Spuscił wzrok.Nie odpowiedział. No to może spróbujemy inaczej.
-Widzisz anioły tak jak ja?
Pokręcił głową.
-Od dawna?
-Po co w ogóle te pytania?-Odparł podnosząc swoje piwne oczy.-Znasz przepowiednie o Złotym Dziecku?
Pokręciłam głową. Wiedziałam dużo rzeczy związanych z Aprilfall, ale nigdy nie słyszałam o jakieś przepowiedni. Nawet nie wiedziałam, że jakies są.
-Ta przepowiednia narodziła się na samym początku powstania królestwa aniołów. Ich wyrocznia-Danna-zapowiedziała narodziny dziecka, które wszystko odmieni i od niego będzie zależeć to, czy anioły przetrwają, czy nie.
-I...?-Spytałam zdziwiona. Co ta przepowiednia ma do tego wszystkiego. Przecież to nie trzyma się wszystkiego.
-Dziecko będzie miało do końca swego życia kontakt z wyrocznią. Jak je rozpoznać? Dziecko w czasie narodzin otrzyma niebieską bliznę na nadgarstku, w kształcie skrzydeł.
W tym momencie zdjął czarną bandamkę, którą nosił zawsze na tej samej ręce. Moim oczom ukazało się niebieski znamie. Tak jak powiedział.
-Skąd wiesz o tej przepowiedni?-Spytałam o to, bo tylko to przyszło mi do głowy.
-Od babci-odparł-była taka jak ty.
Czyli nie jestem sama? Są ludzie, którzy widzą to co ja?
-Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej?-Spytałam. Poczułam się urażona. Ja mówię mu o wszystkim, a on nie powiedział mi o sprawach, które dotyczą także mnie.
Spojrzał mi prosto w oczy.
-Nie wiem-odpowiedział i wzruszył ramionami -pójdę już. Jesteś chyba zmęczona. Powinnaś odpocząć.
Miał rację. To było za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Potrzebowałam odpoczynku, zwłaszcza, że nie przespałam tez kilku nocy. Sen był mi potrzebny.
-Pa-odparłam, gdy David stał już w drzwiach.
-Pa-powiedział i pomachał mi na pożegnanie.
Tuż po jego wyjściu zasnęłam. To była pierwsza noc, której mogłam spokojnie spać. Przynajmniej tak mi się wydawało. Około północy znów poczułam zimny powiew i usłyszałam ten przerażający głos.
-Za bardzo się mieszasz w nasze sprawy...
Szybko usiadłam na łóżku, łapiąc się za głowę.
-Czego chcecie?-Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Przestań...Albo komuś stanie się coś złego...sen to kuzyn śmierci...
-Co?
Głos coraz mocniej błądził w mojej głowie, aż po chwili zniknął. Szybko zapaliłam lampkę stojącą na podłodze. Dokładnie się rozejrzałam.
-Aker-wyszeptałam.
Pojawił się błyskawicznie. Miał rozczochrane włosy, co jeszcze bardziej dodawalo mu uroku.
-Hej-wyszeptałam.
-Hej-odparł.-Co u ciebie?
-Nic ciekawego, tylko nie mogę spać. Pomyślałam, że możemy pogadać.
Na chwilę zapanowała cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć, jednak ja po chwili musiałam zadać pytanie, które trochę mnie męczył.
-Jak to możliwe, że mogłeś mnie dotknąć?
Odparł bez chwili wahania.
-Po prostu. Prawda jest taka, że anioły mogą dotykać ludzi, ale zasady na to nie pozwalają. Musimy trzymać się od was z daleka.
Czyli ta sprawa już wyjaśniona.
-A...-zaczęłam niepewnie-a to co mi powiedziałeś jak mnie zostawiłeś w tym zakamarku?
-Amanda...ja...-Zaczął.
Moje serce na chwilę się zatrzymało. Tak jakby czas również się zatrzymał.
-Jestem twoim aniołem od szesnastu lat. Prawda?
Przytaknęłam.
-Dość długo-odparł i uśmiechnął się pod nosem-sądzę, że powinnaś zmienić anioła stróża. Tak będzie lepiej.
-Co!?-Wykrzyknęłam i podbiegłam do niego.
-Ja już nie mogę się tobą opiekować-odparł i zniknął.
Nie, nie, nie. Inny anioł stróż? To nie wchodzi w grę. Wszystko tylko nie to.
Kolejna nieprzespana noc.
Następnego dnia nie poszłam do szkoły .Rodzice stwierdzili, że żle wyglądam. Mieli rację. Wiele nieprzespanych nocy dały się we znaki. Miałam strasznie podkrążone oczy i mało co myślałam. Następne dni wcale nie wyglądały lepiej. Kiedy Aker powiedział, że już nie będzie się mną opiekował, przestałam jeść. Byłam rozpaczona. Anioł, którego znałam szesnaście lat, tak po prostu mnie zostawił. Przecież tak się nie robi. Nie można porzucić człowieka, którego zna się tak długo, i którego się prawdopodobnie kocha...
Szalona dziewczyna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział jak zwykle wspaniały !
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej !
Więc życzę weny i czasu.
Nareszcie znalazłam czas, żeby znów zacząć czytać Twojego bloga! I świetnie, bo rozdział cudny! (Aker kochany, ale na końcu trochę mnie zawiódł, no muszę przyznać ;) )
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie ta przepowiednia, i że to akurat David ma znamię. Dobrze, że nie Amanda, bo za dużo by już było tej wyjątkowości :)
Końcówka najlepsza, chociaż Aker zrobił źle, bo rzeczywiście tak się nie robi człowiekowi, którego się już na szesnaście lat (i utrzymuje z nim dobre stosunki). Odnoszę wrażenie, że on i Amanda by do siebie pasowali i mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach zdecydujesz się ich połączyć ;)
Pozdrawiam i życzę weny :)
Cleo
P.S. U mnie nowy rozdział :)
http://w-dwoch-wymiarach.blogspot.com